Polish Music The best music site on the web there is where you can read about and listen to blues, jazz, classical music and much more. This is your ultimate music resource. Tons of albums can be found within. http://theblues-thatjazz.com/en/polish/3791.html Mon, 20 May 2024 05:43:24 +0000 Joomla! 1.5 - Open Source Content Management en-gb Ananke – Malachity (2010) http://theblues-thatjazz.com/en/polish/3791-ananke/14447-ananke--malachity-2010.html http://theblues-thatjazz.com/en/polish/3791-ananke/14447-ananke--malachity-2010.html Ananke – Malachity (2010)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


1. Wstyd [4.43]
2. Amidalla [3.19]
3. Mayday [3.24]
4. Perfumy [5.33]
5. Prana [3.35]
6. Asyż [7.41]
7. Akasha [4.35]
8. Latawce [4.20]
9. Talisman [4.57]
10. Mojra [6.52]

Musicians:
Adam Łassa – vocal
Krzysztof Pacholski – keyboards
Karol Szolz – guitar
Bartek Styś – bass
Wiktor Wyka – drums 
+
Łukasz Święch – acoustic guitara 12 strings (2,9)

 

Czy można napisać o tej płycie nie wspominając o zespole na „A”? Absolutnie się nie da. Choćby przez szacunek dla Abraxasu – bo o tę grupę przecież chodzi – i jej wokalisty, Adama Łassy, którzy w środowisku wielu miłośników progresywnego rocka osiągnęli wręcz kultowy status. To pewnie takie małe przekleństwo Ananke - nowej na polskim rynku formacji, której debiutancka płyta zawsze gdzieś będzie zestawiana w kontekście wspomnianego zespołu, który zamilkł lat 10 temu. Cóż, sami chcieli i… z pewnością wiedzieli. Osobowość Łassy, jego specyficzny śpiew i kontrowersyjne teksty, zawsze wzbudzały takie emocje, iż można było się spodziewać, że „czas nie uleczy ran”.

Powiedzmy sobie szczerze. Trudno słuchając tego albumu zupełnie zapomnieć o Abraxasie, choć tak naprawdę to zupełnie inna muzyczna bajka. Niemniej głos i teksty Łassy tak silnie naznaczają „Malachity”, że ciężko nie dostać swoistego deja vu. Przyznam, że i u mnie pojawił się sentyment za czasem minionym, przypomnianym przez znane wokalne frazy i „słowa – klucze”. I prawda jest taka, że każdy kto ukochał sobie pewną niezwykłość Łassy, tym krążkiem się nie rozczaruje. Ci których raziło jego emploi, pewnie i teraz będą mieli okazję do napisania kilku cierpkich słów pod jego adresem.

No ale do rzeczy, bo nie samym Łassą żyje ten zespół i ta nowa płyta. Bo w tej powstałej w Bydgoszczy w 2009 roku formacji, znaleźli się jeszcze odpowiedzialny za muzykę, klawiszowiec Krzysztof Pacholski oraz Karol Szolz (gitara), Bartek Styś (bas) i Wiktor Wyka (perkusja). Gościnnie, w dwóch kompozycjach na tym krążku, pojawia się, również znany z Abraxas, Łukasz Święch.

„Malachity” to dziesięć kompozycji tylko z pozoru bez większych udziwnień, fajerwerków i zaskoczeń. Choć lepiej chyba byłoby napisać – piosenek, bo większość z nich mieści się w radiowej długości, od 3 do 5 minut. Nie mamy tu rozbudowanych, wielowątkowych form, tak charakterystycznych dla progresywnego rocka popisów solowych – gitarowych czy klawiszowych. Mamy za to 50 minut trochę tajemniczej, chwilami snującej się, przestrzennej i faktycznie bardzo atmosferycznej muzyki. Do tego ładnie zaaranżowanej i zagranej. I co najważniejsze – mającej to, co przy tego typu propozycjach jest najważniejsze – naprawdę dobre, a niekiedy rozmarzone wręcz melodie. Może nie do końca do tego opisu pasuje otwierający całość „Wstyd”, szczególnie poprzez dosyć szybką, opartą na mocnej gitarze, zwrotkę. Zresztą podobnie skonstruowana jest „Prana” – żwawa, gitarowa zwrotka skontrastowana jest z delikatnym refrenem. Pozostałe jednak kompozycje utrzymane są w średnich tempach i trudno którąkolwiek z nich jakoś szczególnie wyróżniać. Bo wszystkie prezentują wysoki poziom, a cały materiał jest bardzo spójny i jednorodny stylistycznie. Dzieje się w nich jednak całkiem sporo. Zachwycić niewątpliwie muszą „Perfumy”, mające przepiękne, nostalgiczne zakończenie ze znakomitymi klawiszami robiącymi „space’owe” tło dla smutnych dźwiękowych plam granych przez Pacholskiego (nieprzypadkowo pewnie artyści – znając siłę tego utworu - wybrali ten muzyczny fragment, aby towarzyszył słuchaczom odwiedzającym stronę zespołu). Z kolei „Asyż” to najbardziej rozbudowana i zarazem najdłuższa kompozycja na całym albumie. Rozpoczęta potężnie i majestatycznie, skrywa w sobie i brudną gitarę ale i melodyjnie zagrane na niej solo. Natrafimy w niej też na krótką, orientalną wokalizę. Delikatny duch Orientu słyszalny jest także w wymienionej wcześniej „Pranie”. Warto wspomnieć o „Talismanie”, najbardziej z wszystkich pachnącym - poprzez „hammondowe zagrywki” - latami siedemdziesiątymi. „Latawce” mają natomiast, w niektórych fragmentach, duszną, lekko jazzową atmosferę. „Akasha” powala wzniosłością refrenu (Jezu, jak ja kocham taki patos!), a „Mojra” – przez chwilę dosłownie – „toolowo – post rockowymi” klimatami, gdzieś pod sam koniec.

W czym tkwi siła tej płyty? W oryginalnych tekstach i osobowości Łassy, pięknych, nostalgicznych melodiach, świetnych partiach instrumentów klawiszowych Pacholskiego, raz tworzących głębokie, ciepłe tła, innym razem jesienne, pełne zadumy drobiażdżki oraz w wielobarwnie grających gitarach. Piękny album. Nic więcej. ---Mariusz Danielak, artrock.pl

 

Ananke marks the new collaboration between two former Abraxas members, gifted singer Adam Lassa and keyboardist Krzysztof Pacholski (later with Anyway), who was part of the band's early line-up.They were formed in early 2009 in their hometown Bydgoszcz, Poland, featuring also Karol Szolz on guitar, Bartlomiej Stys on bass and Wiktor Wyka on drums.For the process of their debut ''Malachity'', which was recorded in the near village of Zeleznica, they were helped by ex-Xenn guitarist Lukasz Świech.The album was released on the leading Polish Prog label Lynx.

With Ananke you have to forget the epic, symphonic and sometimes bombastic music of Abraxas, as their music contains elements closer to the soft moments of SATELLITE, MILLENIUM or MR. GIL.''Malachity'' consists of ten short tracks, which are extremely lyrical and atmospheric, giving space to Lassa's poetic voice all the way with few variations regarding the musicianship.However this lyrical Art Rock approach is consistent and tight with nice themes supporting Lassa's performance.Smooth piano lines, changes between acoustic guitars and heavier electric moments and some grandiose background synths are the basic ingredients of the album and the songs follow a regular song-based form.The atmospheres created though are pretty impressive and a great example of the unique Polish sound, having a very emotional content.The few moments the band flirts with the typical Neo Prog sound of Poland are the propably the best, like the longest track ''Asyz'' or some limited instrumental passages in different tracks.

Nice and decent debut, fairly different from the old Abraxas sounds, still good enough for keeping an eye on this interesting group.Recommended to all fans of lyrical adventures with deeply atmospheric music. ---psaros, progarchives.com

download:   uploaded anonfiles mega 4shared mixturecloud yandex mediafire ziddu

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) Ananke Thu, 18 Jul 2013 15:52:52 +0000
Ananke – Shangri-La (2012) http://theblues-thatjazz.com/en/polish/3791-ananke/14471-ananke--shangri-la-2012.html http://theblues-thatjazz.com/en/polish/3791-ananke/14471-ananke--shangri-la-2012.html Ananke – Shangri-La (2012)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


1. Obietnice
2. Sara
3. Luna
4. Gniew
5. Fatima
6. Shangri-La
7. Schizofrenicus
8. Nostalgia
9. Eden
10. Lustra
 
Musicians:
Adam Łassa – vocals
Krzysztof Pacholski – keyboards
Michał Sokół – guitara
Marcin Mak – drums
+
Wojciech Burghard – baas,Chapman Stick
Karol Oparka – guitar acoustic/piezo

 

Dwa lata po premierze debiutanckiego krążka, zespół "A..." przygotował dla swoich wiernych fanów drugą, nagraną jako Ananke płytę, pełną mistycyzmów i nostalgicznych melodii. Dlaczego A... jako Ananke? Rzut okiem na listę muzyków powinien wyjaśnić to mimowolne skojarzenie, ale nawet słuchając albumu, gdzieś w tle słychać echa pierwowzoru. Nie skłamię, na taki album zespołu "A...." czekałem 17 lat ... w sumie nawet nieco dłużej, licząc przeróżne dema i przebłyski medialne z początków lat 90tych.

Trzon ekipy Ananke stanowi 3 muzyków pierwszego składu Abraxas – Adam Łassa, Krzysztof Pacholski oraz Marcin Mak, którzy razem wystąpili gdzieś na początku działalności, jak i na drugiej płycie tego legendarnego zespołu. Po legendzie poza kilkoma świetnymi płytami i rzeszą rozgoryczonych fanów zostało tylko echo, które dzisiaj wraca gdzieś między melodiami nowej muzyki serwowanej nam przez artystów. Przy pomocy Michała Sokoła (ten sam z zespołu Symphony?) oraz gościnnym udziale Wojciecha Burgharda(.exe) i Karola Oparka (PinkRoom, Prototyp), muzycy Ananke stworzyli prawie godzinę bez pięciu minut materiału, zamykając to w zgrabnie zaaranżowanych 10 utworach. Takie dziesięć utworów na płycie to już chyba stała wartość dla zespołu. Jak przystało na album z udziałem Adama Łassy, nie może zabraknąć mistycyzmu. Sam tytuł „Shangri-La” odwołuje się do wykreowanej w literaturze i X muzie idyllicznej krainie dobrobytu o tej samej nazwie, gdzieś umieszczonej w górach Tybetu. Bez znaczenia czy tym razem zanurzymy się w mantrach tybetańskich mnichów, czy znów usłyszymy o Shambali *) tudzież Shangri-La, coś w tej muzyce jest magicznego, co osobę raz zainfekowaną twórczością zespołu będzie przyciągać do nowszych albumów twórców legendy.

Bez odsłaniania smaczków i rozpisywania się o klimatach – muzycy stanęli na wysokości zadania. Stworzyli album bardzo .... no właśnie, spokojny. Idealna pozycja do pewnej refleksji, która zazwyczaj towarzyszy tej porze roku, zwłaszcza tym dniom. Abraxas słynął z tego, że tekstów nie można było brać dosłownie, zarzucając w wersji lirycznej słuchacza potokiem słów-haseł do rozgryzania w słownikach, których znaczenie bądź wydźwięk zgrabnie wiązały lirykę w spójną całość. Także i tym razem ilość przenośni w warstwie lirycznej krążka może zawstydzić współczesnych poetów. Album wraca do korzeni słuchania muzyki, zachęca słuchacza do wielokrotnego przeskakiwania do początku krążka. Nie jest ani wybitny, ani odkrywczy, ani nie jest starym, nostalgicznym brzmienie pierwszej płyty Abraxas, za którą wiele osób do dzisiaj roni łzy na sam dźwięk pierwszych nutek. Po prostu jest kolejnym, ciekawym krążkiem znanych z przeszłości muzyków. Pomimo ostrego, riffowego przywitania, przez większość utworów przewija się spokojna linia melodyjna. Bogate w instrumentarium brzmienie bardzo dobrze współgra z wokalistą. Muzycy zbliżyli się do mainstreamu, jednak nie wyprodukowali żadnego potencjalnego hiciora, czym skutecznie zamknęli sobie świadomie dostęp do naszych rodzimych mediów. Dużo jest melodii szybko zapadających w ucho jak "Luna" czy "Eden", jest też wiele nostalgicznych brzmień znanych z muzyki lat 80tych i 90tych ubiegłego wieku, są też zabawy z brzmieniem w stylu odwróconego pianina w tytułowym utworze "Shangri-La", jest także najdłuższy i chyba najciekawszy utwór "Lustra". Płyta sprawia wrażenie niedokończonej, czegoś brakuje po finale "Luster". Tyle odkrywania kart.

Album z pewnością nie jest dla ludzi rzucających w pośpiechu płytami, miłośników przebojów. Takowego na tym krążku po prostu brak. „Shangri-La” to kolejna bardzo udana tegoroczna rodzima pozycja. Ananke to zespół, który już w dniu premiery pierwszego krążka miał wdrukowany styl. Ten styl zaowocował udaną kontynuacją twórczości kolejnego muzycznego wcielenia dziecka muzyków legendarnego już Abraxas. Zastanawia Was brak oceny? Bardo sugestywnie - podoba mi się. I nie obraziłbym się, gdyby ta płyta ukazała się pod marką Abraxas. Bez oczek!

*) Współcześnie Shangri-La używana jest wobec legendarnej buddyjskiej krainy dobrobytu i łagodności opisywanej w manuskryptach jako „Shambala” (Shambhala), ściśle kojarzona z Tybetem. Pierwowzorem była powieść „Zaginiony horyzont” J.Hiltona, w której pisarz użył tej nazwy do określenia mitycznej krainy sprawiedliwości, rządzonej przez lamów. --- artrock.pl

download:   uploaded anonfiles mega 4shared mixturecloud yandex mediafire ziddu

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) Ananke Mon, 22 Jul 2013 16:07:34 +0000